wtorek, 25 marca 2014

Ołpenery i inne orendże


(Żródło: flickr.com, autor: Jakub Szestowicki)


Wiosna nadchodzi, robi się ciepło, słońce się do nas śmieje... To nie tylko czas, by odwiedzić kultowe schodki nad Wisłą czy wyciągnąć z szafy swoje rolki, ale też czas, kiedy festiwale nam kwitną. Jeśli chodzi o Europę, to eventów tego typu jest bez liku- mój ulubiony to V FESTIVAL organizowany w Wielkiej Brytanii, który w tym roku powita aż ponad 60 artystów, przedstawicieli muzyki popowej oraz alternatywnej (z Justinem Timberlake'iem i The Killers na czele). 
Jeśli zaś o Polskę chodzi... Statystyczny przechodzeń potrafi wymienić jeden. O dwóch to ja bym nawet nie marzyła. Mowa oczywiście o Heineken Open'er Festival i Orange Warsaw Festival. Oba na wysokim poziomie, oba warte (mimo wszystko) swej ceny. 

W tym roku na lotnisku Gdynia-Kosakowo będzie gorąco. Festiwal jest bowiem sygnowany najgorętszymi gwiazdami muzyki alternatywnej oraz indie-rockowej ostatniego roku, m. in.: Bastille, Foals, Foster The People, Metronomy, Rudimental czy MGMT. Organizatorzy postawili też na polskich artystów, takich jak Mela Koteluk, BOKKA, The Dumplings czy Misia Ff. Dla fanów cięższej muzyki legenda rocka- Pearl Jam.
Open'er 2014 będzie trwał aż cztery dni, a taka rozrywka będzie kosztowała fanów muzyki 550 zł.

Mistrzowie odpowiedzialni za OWF nie spoczęli na laurach. Poprzednia edycja festiwalu była wielkim wydarzeniem- Udało się bowiem ściągnąć do Polski Beyonce! W tym roku jednak również nie zabraknie znanych gwiazd. Co cieszy najbardziej? Różnorodność tegorocznych artystów. Ludzie z Rochstar Events zadbali, by w tym roku każdy znalazł coś dla siebie. Fani hip-hopu na pewno powitają gorąco Snoop Doga, Timbalanda, Jamala oraz legendarną formację Outcast. Florence and the Machine, The Kooks, The Wombats, Hurts i Miles Kane to naprawdę solidna dawka rozrywki dla tych, którzy hołdują muzyce indie. A dla żeby podgrzać atmosferę- Queens of the stone age, Kasabian, Kings of Leon, Pretty Reckless i Bring me the horizon.
Artystów tak wiele, więc i cena biletów znacznie wzrosła. Za trzy dni zabawy na Stadionie Narodowym trzeba będzie zapłacić ok. 579 zł. Ja osobiście mam nadzieję, że w tym roku kwestie stricte organizacyjne (jak przejście z płyty do toalet chociażby... Niby nic takiego, ale można się było nabiegać po całym Narodowym 'za potrzebą') będą rozwiązane nieco lepiej.

I na koniec mój absolutny faworyt wszystkich tegorocznych festiwali:




wtorek, 4 marca 2014

Powrót króla?

Pewnie wszyscy spodziewają się teraz Oscarowego posta, w którym swoim ciętym językiem skomentuję co się działo na gali i jak oceniam wybór laureatów. Muszę ludzi zmartwić- nie będzie oscarowego posta. Nie będzie, bo wszyscy piszą teraz o Oscarach. Jeśli dołożę do tego swoje trzy grosze to będzie istny armageddon.
Ale korci mnie tak bardzo, by chociaż napisać ze dwa zdania. Inaczej nie byłabym sobą.
Po pierwsze- niezmiernie się cieszę ze statuetki dla "Ona" za scenariusz, bo Spike'owi się należało, oj, należało mu się.
Po drugie- Leonardo Dicaprio. Serio. To już nawet nie jest śmieszne. Facet tak się stara, a wychodzi z Gali z pustymi rękoma. Dziwne, bo od roli w "Django" tak naprawdę zaczęła się jego kariera. To już nie żaden przypadek, to chyba klątwa "Titanica". Az mam ochotę biednego Leo przytulić, ugotować mu obiad i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.

A przechodząc do konkretów, chciałam sobie dzisiaj trochę popłakać (dobór słownictwa nie jest przypadkowy) nad Arturem Rojkiem. TYM Rojkiem. Z Myslovitz.
2012 rok był smutny, bo wokalista stwierdził, że już nic lepszego z zespołem nie zrobi i chce zacząć swoją solową karierę. Drogi muzyków się rozeszły i tu polscy fani pewnie ryczeli nocami w poduszkę, zero przesady.
Ciężkie miesiące w studiu nagraniowym się skończyły. Król powrócił z singlem "Beksa", który ma promować jego solową płytę. Wokalista wylądował pod skrzydłami "Kajaxu", więc moje nadzieje co do płyty rosły i rosły..
Tak to jest, kiedy czeka się na coś z utęsknieniem. Oczekiwania rosną, poprzeczka idzie wyżej. Sam Rojek jest (był?) klasą samą w sobie. Stąd na mojej twarzy łzy rozczarowania, bo singiel nie porywa, a to delikatne stwierdzenie.
Jedyne co słyszę to przeraźliwe krzyki. Ktoś tam w tle ciągle krzyczy "BEKSA"  i "BEKSA" i ja już ledwo wytrzymuję. Twarda jestem, więc nie wyłączyłam przed czasem. Solowa płyta, artysta dojrzały (i stale dojrzewa), a ja mam wrażenie, że to będzie hymn zagubionych gimnazjalistów i wiecznych pesymistów. Straszna chała w głowie, że tak pozwolę sobie samego Rojka zacytować.
Jeśli ktoś jest natomiast fanem wideoklipów to jak najbardziej polecam teledysk. Fabularnie może nie porywa, ale reżyseria i montaż zasługują na pochwałę.



Ze mnie po tym poście będzie troszkę beksa. Ale w dalszym ciągu mam nadzieję, że ktoś po prostu niefortunnie wybrał utwór promujący. Album "Składam się z ciągłych powtórzeń" będzie miał swoją premierę 4 kwietnia tego roku.

niedziela, 2 marca 2014

Skunk Anansie zaskakuje. Akustycznie

(Źródło: flickr.com, autor: Alterna2)

Angielska grupa rockowa postanowiła zrobić nie lada niespodziankę swoim fanom. Znani z mocnego grania muzycy dadzą się poznać w nowej, akustycznej odsłonie. Pomysłodawczynią całego przedsięwzięcia jest wokalistka zespołu, Skin.
Idea nagrania materiału w delikatniejszej wersji narodziła się już w 2013 roku. Owocem ciężkiej pracy był ponad godzinny koncert, który odbył się 15 kwietnia w londyńskim Cadogan Hall- Siedzibie Królewskiej Orkiestry Filharmonicznej. Legendarne utwory w nowych aranżach zdobyły serca słuchaczy i nabrały nowej świeżości, której „Skunksi” tak gorąco poszukiwali.
Jest. Bum. Sukces. Sama Skin obawiała się tak ryzykownego kroku, mówiąc w wielu wywiadach o tym, jak łatwo można zniszczyć dobry rockowy utwór, zabierając mu jego mocną oprawę. A jednak, nieśmiertelne piosenki jak chociażby „Weak” czy „Hedonism” wyszły z tego pojedynku zwycięsko. Ba, fanom spodobały się chyba bardziej niż wersje dostępne na płytach.
Nic więc dziwnego, że Londyńczycy postanowili płynąć z nurtem rzeki i ogłosili początek nowej, akustycznej trasy koncertowej. I ku wielkiej uciesze polskich fanów, Skunk Anansie odwiedzą AŻ cztery miasta: Warszawę (5 marca), Zabrze ( 6 marca), Łódź (7 marca) oraz Poznań (8 marca).
Cena biletów oscyluje między 120, a 180 zł, które można kupić za pośrednictwem www.ebilet.pl , www.eventim.pl oraz www.ticketpro.pl

Kupować bilety, zabierać na koncert swoje kobiety. Przecież róże z okazji Dnia Kobiet to taki banał.